Bio

Nienawidzę pisać o sobie, tak bardzo jak trzeba było pisać listy motywacyjne w szkole. Im jestem starsza, tym bardziej nie lubię się chwalić, peszą mnie komplementy, a gdy osiągam jakikolwiek sukces - to zawsze uważam, że mogło być lepiej albo nie jest to wystarczające. Być może jestem nadambitna i to już zdążyliście raczej zauważyć.

Nie chcę wyjść na kołcza, bo trochę mnie to brzydzi (a kiedyś nawet inspirowało... taaa...), ale choroba (jak i życie ogółem) nauczyła mnie dużo. Czasami sobie myślę, że aż za dużo. Ten, kto zdążył mnie poznać - a nawet mieć ze mną jakąkolwiek styczność chociaż raz - to mniej więcej wie, czego może się po mnie spodziewać. Aczkolwiek zdaję sobie z tego sprawę, iż ktoś może być nieźle zdziwiony, dlatego o czymś za moment przeczytacie. Tylko po to, aby uniknąć zbędnych pytań i innych ceregieli. Mianowicie: jestem perfekcjonistką, nie umiem odpuszczać (i nie chcę), za wszelką cenę (ale nie po trupach) chcę spełniać swoje marzenia, lubię asertywność, szanuję swój czas... i bywam nieznośna oraz trudna. No. No co? Szczerość to ważna sprawa. A, i najważniejsze: już dawno zdjęłam maskę i nie jestem taka, jak w czasach edukacji szkolnej.

Dobra, wystarczy, czas na konkrety.

Zaczęłam rysować jakoś w roku 2016, ale niestety, dokładniejszej daty nie pamiętam. Pokochałam styl popart (inaczej: pop-art, pop art) i takie właśnie portrety osób znanych oraz lubianych rysuję. Na ten moment narysowałam ponad 70 potretów, które możecie zobaczyć tutaj. Jedne narysowałam "tak o", drugie przekazałam osobiście lub dzięki uprzejmości osób wtajemniczonych, a trzecie wystawiłam na Allegro w ramach finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Aktualnie rysuję tylko wtedy, gdy mam wenę i cierpliwość oraz spokój ducha.

Później dołączyłam do grupy fanowskiej na Facebooku - Renaty Przemyk - i awansowałam (oraz jestem do dziś) na administratorkę. Starałam się (i wciąż tak robię) wykorzystać swoje jakby doświadczenie bycia fanką zagranicznych idoli do tworzenia całego tego... projektu.

Po latach cykania zaledwie kilku fotek komórką (raz na milion lat) i zazdrości, że są fantastyczni oraz cudowni fotografowie - którzy przeżywają niesamowite chwile - uznałam, że sobie kupię pierwszego i naprawdę profesjonalnego Nikona. Ale dlaczego akurat ta firma, a nie inna, to sama nie wiem i nie pamiętam - sorry. Tak czy siak, jest to Nikon D5300 z aktualnym obiektywem SIGMA 70-200mm f/2.8 APO. Mam jeszcze drugą, taką samą lustrzankę z obiektywem AF-P DX NIKKOR 18-55mm f/3.5-5.6G. Jestem szczęśliwą posiadaczką mojego kochanego maleństwa fotograficznego (kompaktowy cyfrowy) Canon PowerShot SX620 HS. Fotografować zaczęłam od koncertu mojej idolki, 2 sierpnia 2019 roku, jako freelancerka. Potem sfotografowałam łącznie... jakoś to tak będzie... 1000 zdjęć dla dwóch redakcji. Mimo iż dalej w nich działam, to wróciłam do bycia wolnym ptakiem i jest mi z tym najlepiej, najbezpieczniej, najspokojniej i najszczęśliwiej. W tej chwili mogę śmiało przyznać, że fotografia jest moim życiem. Szczególnie koncertowa, ale nie tylko - uliczna, krajobrazowa i portretowa też. Tutaj możecie obejrzeć każdy mój kadr, a łącznie ich jest prawie 6000 oraz ponad 100 fotorelacji na różnych stronach, jakby ktoś był ciekaw.

I miałam dwie wystawy z moimi zdjęciami koncertowymi :)

A propos dziennikarstwa - w czerwcu 2019 roku się zdenerwowałam, bo (moim zdaniem, oczywiście) za mało pisali w mediach kulturalno-muzycznych w Internecie o mojej ulubionej wokalistce, która obchodziła jubileusz trzydziestu lat na scenie. Uznałam, choć z różnych powodów bardzo NIE lubię tego zawodu (o czym napisałam tutaj), że ja zacznę. Tak o to dołączyłam najpierw do jednej redakcji, potem do drugiej, trzeciej (cała reszta tu)... Poskutkowało to tym, iż: napisałam ponad 2800 newsów muzycznych, 60 recenzji płyt i 45 książek oraz komiksów, przeprowadziłam 160+ wywiadów, napisałam 80+ tekstów publicystycznych, kilka relacji i felietonów. Muzyka górą, lecz jest również literatura, film, plastyka/sztuka, gry wideo i lifestyle. Tak jak mogliście przeczytać mój post na Patronite, jest jak jest, ale dalej uważam się za dziennikarkę - przez pozostałe zajęcia, a jednak radio i fotografia koncertowa to się ze sobą wszystko łączy - działającą na portalach muzyczno-kulturalnych, takich jak: Kulturalne Media i All About Music (z moim awansem).

Wrócę jeszcze na chwilę do mojego wpisu dla patronów. Zajmowałam się odrobinę menadżerstwem muzycznym, promocją (promotorka, coś ten deseń), bookingiem i tym podobne. Brałam jeszcze inne (przeróżne) zlecenia, dwukrotnie napisałam co nieco dla magazynu "Teraz Rock", zajmowałam się prasówkami, mailingiem/newsletterem i inne. Jak zdążyliście zauważyć, przeczytać albo się domyślić: nie robię już tego. Może kiedyś do tego wrócę, aczkolwiek teraz nie sprawia mi to żadnej radości, frajdy, satysfakcji, spełnienia i szczęścia.

Za sprawą mojego mikrofonu BLUE Yeti, mam drugą (i oby stałą oraz ostatnią) audycję radiową stricte muzyczną w radiu Zamek Nadaje. A chodzi, rzecz jasna, o "Pokój Dobrzyńskiej". Każda niedziela przez dwie godziny o 22:00. Jak będzie reszta to będzie, ale na stronie podcastowej. Muzyka taka, która wpadnie mi w ucho. Mam wrodzony rozszczep podniebienia i dlatego brzmię tak, a nie inaczej. Przeważnie nie zapowiadam nowości muzycznych - wolę, by to były niespodzianki. Czasem coś (w miarę) mądrego powiem i bywają odcinki tematyczne. A jak ktoś dostanie pierdolca z powodu setlist... to przepraszam, ale słuchacie na własną odpowiedzialność. Jak chcecie, to łapcie playlisty na Spotify i YouTube.

No... to chyba tyle, nie? W końcu.